Rok 2015 rozpoczęłam kończeniem zaczętych w ostatnich dwóch tygodniach starego roku pozycji. Pierwszą z nich był Radiota, czyli skąd się biorą Niedźwiedzie. Marka Niedźwieckiego:
Zdjęcie zaczerpnięte z linka powyżej - portal lubimyczytac.pl
Przyznam, że sięgałam po tę pozycję z pewną obawą. Coś na kształt "kolejny celebryta, który pisze o niczym". Zaskoczenie było bardzo miłe. Książka napisana ze sporą swadą językową, urzekła mnie nie tylko główną postacią, ale przede wszystkim tym, że mimo bycia gówniarzem w czasach, o których pisze p. Marek - jednak pamiętam to wszystko! A na pewno sporą część.
Drugi element, który sprawił, że do reszty poczułam się "jak w domu" to słownictwo. Wyrazy jakże zapomniane dziś (kto pamięta słowo fafuła?), a jednak stanowiące obraz mojego dzieciństwa.
Tak, w tej książce poczułam się, jak w czasach, kiedy miałam może ze cztery lata. Niesamowite wrażenie.
O osobie p. Marka pisać nie będę, bo to by i na trzy kolejne książki nie starczyło. Dziękuję za tę podróż sentymentalną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję serdecznie, że mnie odwiedziłeś i zdecydowałeś się zostawić komentarz - Twoje zainteresowanie dodaje mi skrzydeł :)