Młodszego na szczęście do pozowania namawiać nie trzeba. Lubi siebie chłopak i pozy trzaska jakie człowiek sobie tylko wymyśli.
Tak oto powstały zdjęcia dwa.
Usteczka moje, nos mój.
Ale jakiś taki poza tym niepodobny.
O, a ten ma oczy jak ja.
Ale brwi już nie.
A skąd mu się ten nos taki wziął?
Po pół godzinie dumania (tylko matka wie, że można się na zdjęcia własnych dzieci gapić bez końca i w życiu nigdy się to nie znudzi ;) ), doszłam do wniosku, że coś ze mną chyba nie tak jest. Ileż można?
Bo tak na pierwszy rzut oka widać, że Synowie Dwaj mieszanką są. Idealną. A w zasadzie idealniejszą, bo to co ładniejsze to po mamusi :P
Zmusić mojego starszaka do 'zapozowania' to też nielada sztuka i graniczy co najmniej z cudem :)
OdpowiedzUsuńPodejrzewam, że z każdym kolejnym rokiem będzie coraz trudniej :)
OdpowiedzUsuńPo mamusi tak ma? ;)
OdpowiedzUsuń