Czas się skÓrczył!!
Nie mam bladego pojęcia, jak tego dokonał, bo do tej pory było go jak na lekarstwo. Teraz jest jeszcze mniej.
W oczywistej konsekwencji przybyło obowiązków, wszystko bowiem trza ogarnąć samodzielnie. Ekwilibrystyka kompletna, czasem nie do ogarnięcia - nie da się być w trzech miejscach na raz. Nawet jak trzeba. No nie i... i już!
Ograniczona została mi znacznie (nad czym nieustająco boleję) przestrzeń życiowa.
Nie da się już swobodnie wyjść z domu o 20. i wrócić, kiedy się chce. Co więcej, nie da się tak nawet o 17. I o 15. I o 7. rano też nie!! Trzeba bowiem zaopiekować Potwory. Co prawda coraz bardziej samodzielne, ciągle jednakowoż wymagające tak czułej jak żelaznej ręki położonej na coraz mniej wątłych karczychach.
Także tego... wzrosła tym samym ilość zagadnień, które z Potworami negocjować trzeba.
Potomstwo jest oczywiście bardzo otwarte na negocjacje - im bardziej matka czegoś chce, tym więcej da się od niej coś wyciągnąć (dodatkową godzinę przed tv/tabletem/czy ps na ten przykład). Bardzo szybko się uczą te małe Potworki. Życia. Oj bardzo, bardzo szybko.
Szkoła życia, można by rzec.
Nie tylko dla mnie :]