Rusz dupę, czyli moja przygoda z Insanity (Shaun T)
12:11:00
Zaczęło się zupełnie niewinnie od pytania, czy znam. A potem poszło dalej. Słyszeć słyszałam, ale od roku wierna Jillian, nie szukałam niczego innego. Aż do tamtej rozmowy.
Tak zaczęła się moja przygoda z Shaunem i jego programem Insanity. O tym programie krążą legendy i przyznam, że sama podchodziłam do niego z niejaką obawą. Czy dam radę? Miałam już za sobą programy Jillian (30 day shred, Ripped in 30 oraz Body Revolution), więc jakby trochę doświadczenia. Niemniej cardio nigdy nie lubiłam, rezygnowałam z niego na rzeczy programów siłowych, a od interwałów starałam się trzymać jak najdalej.
Niemniej - raz kozie śmierć. Najwyżej zrezygnuję (ha, ha, ha...).
Samego programu opisywać nie będę. Tutaj jest bardzo ładny opis wraz z podziałem na pojedyncze dni. A efekty?
Powiem tak: jest moc!
Na początku zdychałam straszliwie i wylewałam siódme poty (dosłownie!). Niemniej po 9 tygodniach mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że choć nadal kończyłam treningi zmęczona, to jednak już zdecydowanie nie tak ja na samym początku.
Dodatkowo - wytrzymałość +1000 - ostatni tydzień robiłam już bez przerw, jakie zdarzały mi się w trakcie ćwiczeń na samym początku. No i najważniejsze - mięśnie brzucha po prostu malyna! Cała reszta minus 2-3 cm w obwodach. Szał ciał i uprzęży.
Jedno jest pewne - do Insanity wrócę. Shauna pokochałam. Zaczynam właśnie kolejne jego programy i czaję się na konkretny wycisk ;)
Ps. Ku potomności:
Fit test 1:
Switch kiks - 110
Power jacks - 42
Power knees - 62
Power jumps - 34
Globe jumps - 8
Suicide jumps - 12
Push-up jacks - 16
Low plank oblique - 27
Fit test 5 (po zakończonym programie):
Switch kiks - 160
Power jacks - 65
Power knees - 125
Power jumps - 84
Globe jumps - 12
Suicide jumps - 20
Push-up jacks - 36
Low plank oblique - 67
0 komentarze
Dziękuję serdecznie, że mnie odwiedziłeś i zdecydowałeś się zostawić komentarz - Twoje zainteresowanie dodaje mi skrzydeł :)