Książkowe zauroczenia 57/52 [Mariola, moje krople...]
10:59:00
Tymczasem w powieści Mariola, moje krople... czytelnik, zwłaszcza ten starszy ;), trafia w świat, który ma prawo pamiętać: w świat absurdów, żywności na kartki, pustych półek sklepowych i lewych interesów. Jednym słowem - w barwne czasy PRL-u.
Po przeczytaniu kilku pierwszych zdań poczułam się, jak w komedii Barei. Tyle tylko, że było mniej śmiesznie. W ksiażce tej absurd goni absurd, niby teatr ale nie do końca, niby dyrektor ale niewiele ma do powiedzenia, personel robi co chce, a władzy wydaje się, że ma coś do powiedzenia...
Ot i cała filozofia ;)
Zdecydowaną antypatię budzi we mnie dyrektor teatru - podtatusiały amant, któremu wydaje się, że wszystko może. Bez żenady molestuje swoją sekretarkę, która godzi się na to dla wyimaginowanej kariery.
W teatrze zresztą, jak to w rodzinie artystów, każdy romansuje z każdym i wszyscy wszystko i wszystkich oraz przed wszystkimi ukrywają.
Z żalem przyznaję, że ta pozycja mnie rozczarowała, a od połowy marzyłam już o tym, by ją skończyć, choć po cichu miałam nadzieję, że "coś się jednak wydarzy". Nie wydarzyło się. Jest lekko, jest momentami zabawnie, ale niestety tym razem bez polotu.
*Źródło zdjęcia: lubimyczytac.pl
0 komentarze
Dziękuję serdecznie, że mnie odwiedziłeś i zdecydowałeś się zostawić komentarz - Twoje zainteresowanie dodaje mi skrzydeł :)