What is the matter?
13:10:00
Poszedł Mąż wczoraj z Potworami do sąsiada na mecz (tak,
tak, wiem, wszyscy dziś o meczu piszą, z lodówki wyłazi Lewy i generalnie większości już się
przelewa – ja nie o tym).
Godzina była późna, mój nastrój minorowy, samopoczucie
jeszcze gorsze postanowiłam więc wyjątkowo im w tej rozrywce nie towarzyszyć,
chociaż spędy sąsiedzkie lubię. Zwłaszcza te niezaplanowane.
By poprawić sobie humor, postanowiłam zrobić coś dla siebie
i swojej urody (buhahahahahaaa). W poszukiwaniu cudu znalazłam stronę
traktującą o szeroko pojętej pielęgnacji owłosienia. Głównie tego na głowie,
ale podejrzewam, że przepisy tam zawarte sprawdzą się na każdego rodzaju
włosiu. Jeśli ktoś ma ochotę na bujne warkocze prosto spod pachy – feel free to
use it! ;)
Znalazłam bowiem przepis na żel lniany. Banalnie prosty, o
uniwersalnym zastosowaniu: od pięt po czubek głowy. Niewiele myśląc (jak to ja
:P) przystąpiłam do produkcji. Łyżka tego, szklanka tamtego, 10 minut roboty i
odcedzić.
I tu się zaczął problem. Jak bowiem odcedzić gluta? Takiego
ciągnącego się i nie chcącego się puścić GLUTA. Naprawdę rzetelnego, jak guma
do żucia. Tylko w zdecydowanie bardziej obrzydliwej formie. W ruch poszły
łyżeczki, trzy sitka, durszlak, gaza…
Na przeciskaniu gluta przez tę ostatnią zastał mnie mąż.
Minę po wejściu do kuchni miał bezcenną. Mniej więcej taką jak Kaczor Donald
(nie mylić z byłym premierem), kiedy po romantycznym okresie zaręczyn i
bajecznym ślubie, ujrzał swą ukochaną Daisy z samego rana:
Możecie to sobie wyobrazić?
To taką minę miał Mąż. Obrzydzenie plus tysiąc. Popatrzył na
mnie, popatrzył na GLUTA, po czym stwierdził, że on nie wie, co się ze mną
dzieje, ale teraz to już nawet na chwilę mnie samej zostawić nie można. Gorzej
niż z dzieckiem.
Zupełnie nie wiem, o co mu chodziło. Zresztą nie miałam do
tego głowy, by zgadywać. Kolejną godzinę spędziłam na zmywaniu gluta zewsząd…
Oporna cholera!
0 komentarze
Dziękuję serdecznie, że mnie odwiedziłeś i zdecydowałeś się zostawić komentarz - Twoje zainteresowanie dodaje mi skrzydeł :)