I po p(a)t(ycz)akach
08:30:00
Dałam się podejść jak dziecko, doprawdy...
Miejsce akcji: salooon, godzina późnowieczorna
Osoby dramatu: Matka, czyli mua i Potwór Starszy
- Mamooooo, a masz jakiś duży słoik?
- Jaki słoik?
- No taki zakręcany. Taki większy, wiesz...
- Hmm.. coś się znajdzie. A po co ci słoik?
- Bo wiesz, jak się przyniesie do świetlicy słoik, to można sobie patyczaka wziąć. I kolega dziś wziął. I ja też bym chciał. To gdzie masz ten słoik?
Lekka panika
- Synu, ale patyczaka?
- No tak... one fajne są.
- Ale to tylko tak na jeden dzień, tak? (naiwna)
- No coś ty, mamaaaa. Na zawsze.
Panika narasta
- Synu, ale twój brat się boi owadów. Ja nie wiem, czy on się zgodzi na patyczaka. Poza tym mamy dwa koty. Luśka na pewno się ucieszy, jak jej dodatkowe żarcie przyniesiesz.
- Ja już wiem, gdzie będę go trzymał. Luśka się tam nie dostanie. (o Chryste)
- No ale brat...
- Ja go zaraz spytam. Chcesz mieć patyczaka?
Przychodzi Syn Młodszy z radosnym okrzykiem
- Tak, tak, taaaak! T. ma patyczaka i one są takie fajne. Mieszkają w słoiczku.
Pffffffffffffffff....
0 komentarze
Dziękuję serdecznie, że mnie odwiedziłeś i zdecydowałeś się zostawić komentarz - Twoje zainteresowanie dodaje mi skrzydeł :)