Einsteinem być.

09:25:00


Poniedziałkowe poranki bywają trudne. Potem już jakoś idzie siłą rozpędu aż do poranków czwartkowych, kiedy zmęczenie materiału sięga zenitu i trzeba Potwory zwlekać z wyra siłą.

W poniedziałki zaspane młode organizmy nie chcą funkcjonować. Na tryb weekendowy przestawione w sposób błyskawiczny, trwały by tak najlepiej do emerytury. Zresztą, kto by nie chciał?

Tymczasem brutalna matka wchodzi skoro świt do pokoju, no dobra od jakiegoś czasu o godzinie 6:30 nie jest już ciemno, co wcale nie znaczy, że łatwo wstać. Zwłaszcza Potwór Starszy nocnym markiem bywszy ma problemy przeogromne.

Potworek Młodszy nieco bardziej przyjaźnie nastawiony do porannego wstawania ma jednakowoś problemy natury egzystencjalnej: jakby tu wstać, ale nie musieć się ubierać i wychodzić z domu? Nie mogłaby się ta szkoła zaliczyć jakoś zaocznie? Poza świadomością Potworka?

W takich chwilach w Synu Młodszym budzi się filozof, kwestionujący wszystko i zawsze.

- Potworku, wstawaj! - ciągnę zachęcająco za wystającą spod pościeli piętę. Reszta potwora ginie w czeluściach łóżka, zakopana pod warstwami wieloma.

- Nie chce mi się! - pada zduszona odpowiedź.

- Wstawaj, wstawaj! - zachęcam nieco zniecierpliwiona i sięgam po argument koronny - Do szkoły trzeba iść.

- Ale po co ja mam chodzić do szkoły? - Potworek jednak wychyla kudłatą głowę spod poduszki i z nadzieją łypie okiem. - My się tam uczymy takich prostych rzeczy! JA JUŻ TO WSZYSTKO UMIEM!

Szach-mat.



You Might Also Like

0 komentarze

Dziękuję serdecznie, że mnie odwiedziłeś i zdecydowałeś się zostawić komentarz - Twoje zainteresowanie dodaje mi skrzydeł :)