Gupia szkoła, gupia...

08:54:00


Taaaa, doczekaliśmy się. W końcu ileż można trwać w zachwycie połączonym ze zblazowaniem pt. ja wszystko wiem, po co mi ta szkoła.

Potwór Młodszy wrócił wczoraj ze szkoły mocno zniesmaczony. Warto zaznaczyć, że cały poprzedni tydzień przebimbał w domu, symulując chorobę i uparcie podgrzewając termometr do 39 stopni. Brawo on!

Wpędził tym samym mnie, matkę, niemal do grobu, a już na pewno ta wyimaginowana siwizna to jego sprawka. Bo skoro temperatura tak wysoka, a pozostałych objawów brak, to łatwo zgadnąć, co mi się jawiło jako przyczyna.

Ale ad rem.

Po tygodniu nieobecności wszedł do szkoły ON... cały na biało! Potwór Młodszy. I chciało by się rzec, że zawojował świat. Ale niestety.

Wszedł, posiedział, podumał, pobawił się, coś tam naściemniał. Na swoje nieszczęście, musiał nadrobić tydzień nieobecności (swoją drogą, co może nadrabiać pierwszak, którego nie było w trzecim tygodniu nauki???). Dostał zatem zadanie domowe.

I jak je dostał, tak zaczęło się nieszczęście:

A to za dużo do pisania.
A to za krzywo.
A ołówek nie współpracuje.
Gumka jest gupia.
A szkoła jeszcze gupsza!!!

On nie da rady.
Jemu się nie chce.
To się samo nie chce napisać.
Nigdy w życiu zadania nie zrobi.

Godzina jojczenia o coś, co można by w pięć minut machnąć i było by z głowy. Ale nie... pomarudzić lepiej. Jakie to polskie :P

Zirytowana stanem rzeczy (primo: nienawidzę jojczenia, secundo: Potwór Starszy zadawanego do domu nie miał, więc odwykłam, tertio: o sso fogóle chodzi???) zaproponowłam Dziecięciu Ukochanemu, że ja mu napiszę usprawiedliwienie.

Nie wiedzieć tylko dlaczego oferowana przeze mnie treść, Synu do gustu nie przypadła: Mikołaj nie odrobił zadania domowego, ponieważ jest leniuchem małym i mu się nie chciało.

Syn jojczył dalej. Ale że ma w sobie żyłkę hazardu po matce zapewne, dał się podejść i podjął zakład...

- Założę się, że nie zmieścisz w tej linijce 10 literek a. A w tej następnej pięciu A i czterech a.

Skubany podjął wyzwanie. I już po 4 minutach wygrał! (było do przewidzenia :P)

Gdyby jednak ktoś miał na stanie zapasy cierpliwości - kupię każdą ilość! Ta orka na ugorze może przy dobrych wiatrach trwać bowiem jeszcze plus minus 18 lat!!!

Odwiozą mnie do Tworek.

Po tygodniu!



You Might Also Like

0 komentarze

Dziękuję serdecznie, że mnie odwiedziłeś i zdecydowałeś się zostawić komentarz - Twoje zainteresowanie dodaje mi skrzydeł :)