Wszyscy maja Mambę. Mam i ja.

20:17:00

guma do żucia


Od kilku dni temat-rzeka. Nie schodzi z pierwszych stron blogów. Ani innych twarzoczaszek. Wszyscy o nim trąbią. Wszyscy wrzucają zdjęcia. Wszyscy informują świat o swoim (nie) szczęściu. Wszyscy mają Mambę. Mam i ja.

Zatem nadszedł pierwszy dzień września. Dla niektórych dzień sądny. Dla innych (w tej grupie zdecydowanie znajdują się udręczeni rodzice) wyczekiwana chwila wytchnienia. Są jednak tacy rodzice, którzy przeżywają bardziej niż potomstwo - rodzice pierwszoklasistów.

PIERWSZY DZIEŃ W NOWEJ SZKOLE

pierwszoklasista

Zdarza się tak, że pierwszaki nie przejmują się zupełnie pójściem do szkoły. Ba, wręcz tego wyczekują. Sporo zależy od nastawienia rodziców. Jeśli dziecko zauważy, że rodzic jest zestresowany, płacze po kątach, obgryza paznokcie... nie ma bata, szkoła nie będzie mu się kojarzyła pozytywnie. I wcale nie będzie chciało do niej pójść.Zdarza się jednak i tak, że pierwszoklasista ma swoją małą misję w nosie. Zwłaszcza jeśli szlaki już przetarte. I starsze rodzeństwo pokazało, co trzeba. Kiedy szkołę odwiedzał nie raz i nie dwa, odbierając z niej starszego brata lub starszą siostrę.W takiej sytuacji dziecko ma zdecydowanie łatwiej.

POCZĄTEK SZKOŁY TO RÓWNIEŻ STRES DLA NAUCZYCIELI

nauczyciel w pierwszym dniu szkoły

No właśnie...
Tak też było i u nas. A więc poszedł Syn Młodszy nareszcie do placówki edukacyjno-wychowawczej. Pierwszy raz oficjalnie i nie "na doczepkę".

Wstyd narobił już na apelu, gadając, kręcąc się i wiercąc i mając głęboko w nosie, że tu sztandar, tu przedstawienie, a tu przemawia PANI DEREKTOR.
Skryłam się za koleżanką.

Chwilę później zaczął grandzić w klasie. Nie wiedziałam, gdzie oczy podziać. Po czym stwierdził, że nuda. I że nie ma co robić. Chociaż w zasadzie to było całkiem spoko. I ręka wcale nie boli od trzymania ołówka. Tylko po co mu szkołę zwiedzać kazali?

Jak ON JUŻ WSZYSTKO WIE!

I gdzie szatnia.
I gdzie stołówka.
I nawet gdzie biblioteka.

Nuda.
Ale całkiem spoko.
Nie było nawet aż tak źle.

Powoli zaczynam współczuć wychowawczyni, choć zakładam , ze jest kobieta zaprawiona w bojach. W końcu to nie jej pierwsza klasa. I nie pierwsze dziecko z syndromem tumiwisizmu. Mam tylko nadzieję, że nie będę wzywana do szkoły średnio trzy razy w tygodniu ;)

Ciekawe swoją drogą, jak długo się Synu Młodszemu ten pseudo-entuzjazm utrzyma ;)



You Might Also Like

2 komentarze

  1. Fajnie, że jest wyluzowany! :) Trochę zazdro, bo ja zostałam wpuszczona na głeboką wodę, w dodatku rok wcześniej do obcej szkoły nikogo nie znając... Ale się rozkręciło. :) Ach, wróciłabym do tych podstawówkowych lat! Ale dalej już chyba nie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bym nawet do liceum chętnie wróciła ;) Potem się zaczęły schody :)

      Usuń

Dziękuję serdecznie, że mnie odwiedziłeś i zdecydowałeś się zostawić komentarz - Twoje zainteresowanie dodaje mi skrzydeł :)