Miało być pięknie, a wyszło jak zawsze

09:13:00

... czyli historia o tym, jak to się blondynka wybrała zdjęcia robić.

Nie jestem rannym ptaszkiem. Ale nie mam też większych trudności, by rano wstać. Jeśli muszę. Gorzej jak nie muszę. A najgorzej to już z domu wyjść. Mogę się obudzić o 4. i do 10. bumelować w łóżku, ale żeby się zwlec, ubrać i jeszcze na dwór wyjść, to już niekoniecznie. Zwłaszcza jak na dworze mniej niż 25 stopni na plusie ;)

Czasem jednak mam zajawkę, że wstaję przed świtem i z pieśnią na ustach lecę robić zdjęcia. Tak też chciałam w sobotę rano. Ale mi nie wyszło. Przesilenie jesienne, czy cholera inna wie co, sprawiły, że pobudka bladym świtem (no dobra, o tej porze roku bliżej 6. ale zawsze) w łikend, po tygodniu przymusowego wstawania co rano, okazały się nieosiągalne.

Szybki przegląd prognozy pogody - fajnie, w niedzielę ma być podobnie jak w sobotę. Nic się nie stanie, jak przełożę na niedzielę poranną wycieczkę. Jak pomyślałam, tak zrobiłam. W sobotę koło 8. przywitało mnie piękne słońce, więc pełna nadziei na niedzielny poranek nastawiłam wieczorem budzik na 6. rano.

I ... nie powiem co, bo niecenzuralnie.

Mgła jak mleko. A gdzie tam. Jak gęsta kasza, w której łyżka stoi. I sprężynuje. Ale nic, niezrażona tym faktem ("Przecież opadnie w końcu"), zapakowałam aparat, obiektywy, statyw i w drogę.

Yhyyyy... opadła, koło 13. kiedy to już dawno z powrotem w domu byłam. Zdjęcia Okrąglaka, które miałam zrobić poszły się bujać. Wyszły za to całkiem klimatyczne inne (co mnie utwierdza w przekonaniu, że jednak czasem dupę z łóżka zwlec warto).


Więcej do zobaczenia tutaj :)

Ps. I zgadnijcie co? Dziś (jak i w sobotę) wymarzona pogoda na zdjęcia ;) Piękne ciepłe słońce i leciuteńka mgiełka... Chyba nie skomentuję ;)



You Might Also Like

0 komentarze

Dziękuję serdecznie, że mnie odwiedziłeś i zdecydowałeś się zostawić komentarz - Twoje zainteresowanie dodaje mi skrzydeł :)