Bilecik czyli absurdy absurdów

23:01:00

Walcząc z systemem służby (pseudo) zdrowia, miałam wątpliwą przyjemność parkowania w ścisłym centrum Trochę Większego Miasta. Uliczka wąska tak bardzo, że dwa samochody nigdy w życiu by się tam nie zmieściły. Może dlatego zarządzono przejazd jednokierunkowy. Po obu stronach jezdni stoją jednakowoż zaparkowane samochody.
Brama wjazdowa do szpitala jest baaaardzo łatwa do przeoczenia. Sam szpital zaś wejścia ma w podwórku typu studnia.

Jakby tego było mało, zaraz po drugiej stronie tej jakże szerokiej ulicy buduje się COŚ. Nie do końca jestem pewna co, bo w zasadzie może to być wszystko: centrum handlowe, biurowiec, hotel, galeria, bógwico.

COŚ jest wysokie pod szczyt Krępaku i jego budowa zajmuje kolejne jakże cenne centymetry jezdni.

Fota poglądowa tegoż cudownego miejsca znajduje się tutaj - dla ciekawych.

Jako że byłam dziś umówiona w szpitalu na konsultację z ordynatorem, udałam się tam niemal pół godziny wcześniej, by szukać miejsca. Parkowanie w ścisłym centrum zawsze stanowi nie lada wyzwanie i atrakcję.

W końcu po długich i ciężkich cierpieniach udało mi się znaleźć miejsce w miarę niedaleko. Czyli nie trzeba było lecieć pół godziny świńskim truchtem. Starczyło 15 minut.

Zaparkowałam. Zapłaciłam komóreczką (co za uroczy wynalazek). Wysiadłam i w drogę. Kątem oka zauważyłam pomarańczowy kubraczek kontrolera. I nawet mi gdzieś tam myśl błysnęła, by na niego poczekać i pokazać bilecik elektroniczny. Czas jednak gonił. Pozostawiłam zatem mitsu na pastwę kontrolera, pomna tego że ma on możliwość sprawdzenia biletu. I w drogę.

Błąd!

Wielki błąd!

Który to już w tym tygodniu?

PanuWKubraczku na widok mnie oddalającej się od pojazdu bez zaszczycenia bodaj spojrzeniem parkomatu, "w oku błysło". Tym razem on udał się świńskim truchtem... w stronę mitsu. I stwierdziwszy bileciku brak z dziką satysfakcją wystawił mandat.

Błąd!

Otóż bowiem nie mam zamiaru badziewia płacić. Raz już zapłaciłam. Najchętniej to bym przeżuła i wrzuciła do studzienki kanalizacyjnej. Ale się odwołać muszę. A do tego bilecik złośliwy potrzebny.

I tak będę w plecy 4,20.
I 10 minut poświęcone na napisanie odwołania.
I jeszcze trochę stresu.
Czy aby poprawnie napiszę :P



You Might Also Like

0 komentarze

Dziękuję serdecznie, że mnie odwiedziłeś i zdecydowałeś się zostawić komentarz - Twoje zainteresowanie dodaje mi skrzydeł :)