Bezstresowe (?) wychowanie

12:58:00

Tyle się ostatnio mówi o bezstresowym wychowaniu, że się człowiek zaczyna zastanawiać, czy przypadkiem nie wszystko jest stresogenne.

Kupy w pociągach.
Kupy w restauracjach.
Goły biust wystawiany na widok publiczny.
Karmienie po kryjomu w zasyfionej toalecie.
Dzieci zachowujące się zbyt głośno ("za dużo swobody!")
Dzieci zachowujące się zbyt cicho ("na pewno zastraszane i bite!")
Krzycz!
Nie krzycz!
Nie bij!
Nie zwracaj uwagi!

itd. ...

Długo bym tak mogła. W końcu macierzyństwo to niekończące się pasmo udręk i stresu. A już najbardziej stresują mnie te wiecznie nienażarte wołoduchy. Leci człowiek z pracy do domu z wywieszonym ozorem. Po drodze zastanawia się, czy z kawałka sałaty, jednego jajka i czerstwego chleba da się coś wyczarować na obiad. Bo jeśli nie to dupa blada. Z uszami.

Pomiędzy jedną zmianą biegów a drugą, jednym czerwonym światłem a drugim (hamulec-gaz-sprzęgło-sprzęgło-sprzęgło) dziękuje bogu, że pacholęcia szczęśliwie nakarmione. W końcu placówka zadbała. Cztery pełnowartościowe posiłki plus suchy chleb dla konia, tfu dla dziecka, co się jeszcze nie najadło (moje!!!). Wraca tenże umęczony człowiek, choć trochę ukontentowan do domu - przynajmniej jeden stres odpada, a tam...

Chała!




I weź tu człowieku wychowuj bezstresowo...



You Might Also Like

0 komentarze

Dziękuję serdecznie, że mnie odwiedziłeś i zdecydowałeś się zostawić komentarz - Twoje zainteresowanie dodaje mi skrzydeł :)