Obozowa rzeczywistość, czyli co robimy, gdy nie ma w domu dzieci?

08:00:00

gdy-nie-ma-w-domu-dzieci

Minęły nieco ponad trzy dni, odkąd Syn Starszy pojechał na obóz. Nie pierwszy raz z resztą. Gdyby to był pierwszy raz, martwiłabym się może bardziej, czy obozowa rzeczywistość go nie przygniecie. Ale nie - ten pierwszy raz ma już za sobą. Nie jest prawiczkiem! A jednak nadal, kiedy nie ma w domu dzieci, nie mogę sobie znaleźć miejsca.

Najgorsze były początki: co zrobić z takim nadmiarem czasu? Potem powoli, powoli lista rzeczy "to do" poukładała mi się w głowie. Siedem dni bez dzieci w ogóle, w tym pięć dni bez Męża. Żyć nie umierać! Plany miałam naprawdę "na bogato". I jak zawsze sprawdziło się staropolskie przysłowie Chcesz rozbawić pana Boga, opowiedz mu o swoich planach.

CALUSIEŃKIE POPOŁUDNIA BĘDĘ SPĘDZAĆ AKTYWNIE

fit-mama

Założyłam sobie, że każdego dnia zrobię coś "dla ciała". W niedzielę trening z obciążeniami, w poniedziałek boks, we wtorek rower. Środa miała być dniem odpoczynku, by następnie z przytupem w czwartek uderzyć na siłownię i dołożyć do pieca.

Tyle tylko, że zmęczona całodziennym łażeniem po sklepach w niedzielę, trening z obciążeniami obcięłam do minimum. To nic, mogę przecież nadrobić w poniedziałek. Jak powiedziałam, tak zrobiłam. A następnie uzupełniłam kalorie potreningowe również "na bogato" i cały efekt WOW poszedł się żenić. 

Nic, we wtorek wsiądę na rower, zrobię ze 20-30 km i będzie git. Mhmm... dlaczego nikt mi nie powiedział, że te siodełka są takie twarde? I że tak ciężko się pedałuje pod górkę. Muchy w zębach też wyglądały niezwykle atrakcyjnie. Zwłaszcza jak się zaplątały o druty aparatu. 

Środa... no dobra, środa jest dziś, a mnie się nie chce. Wybitnie mi się nie chce. W związku z tym raczej niewiele zrobię. I nie wiem, czy nie przeciągnie mi się to na jutro. W końcu lecę po południu "na paznokcie". To przecież nie po to, by je na siłowni zaraz zniszczyć ;)

Obawiam się, że reszta aktywnych planów lekko się chwieje i stoi pod niewielkim znakiem zapytania...

NADROBIĘ ZALEGŁOŚCI W LEKTURZE, SERIALACH, PORZĄDKACH I BLOGU

relaks-odpoczynek-urlop

Ok, to teraz jak już jestem wysportowana, aktywna i (powiedzmy) zmotywowana, mogę zacząć nadrabiać zaległości w lekturze. W kolejce czeka co najmniej 7 książek. Mam czas, będę czytać. I prawie mi sie to postanowienie udało, gdyby nie fakt, że na pięć minutek siadłam do kompa. Po czterech godzinach oczy odmówiły mi posłuszeństwa i poszłam spać.

Przyznam się bez bicia, że namiętnie oglądam seriale! Najczęściej wieczorami, kiedy Potwory idą już spać nadrabiam po kilka odcinków. Niestety te najbardziej ulubione mają właśnie przerwę letnią (a może już całkiem zimną), więc z braku laku zaczęłam szukać czegoś nowego. I mam na oku taki jeden, tylko najpierw muszę się wygrzebać spod lektury. I porządków :/

Porządki, temat rzeka. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego porządek (jak bałagan) nie robi się sam?. Mógłby wziąć przykład z brata. A nie, czeka aż ja to za niego zrobię. Świnia jedna. Niemniej, muszę wykorzystać okazję i przetrzepać pokój Potworów zanim wrócą, bo potem będzie jak zwykle stara śpiewka: tego nie wy-rzuuuuuuuuuu-cajjjjjjjjj!

I wreszcie blog. Ale nie tylko. Oprócz nadrabiania zaległości blogowych, mam na tapecie projekt "nowa strona". Już na ukończeniu na szczęście - premiera niebawem. Sen z powiek mi spędza, w głowie rozkminiam kody i kodziki, zamęczam znajomych informatyków. I tych nieznajomych też ;)

JA CHCĘ DO DOMU!

ja-juz-chce-do-domu

I przyznam, że chyba całkiem nieźle bym się w tej nowej, niespodziewanej rzeczywistości odnalazła (może odrobinę kosztem snu), gdyby nie jeden malutki problem, który siedzi mi w głowie i rzutuje na całokształt. Tym problemem jest obozowa rzeczywistość.

Co wieczór Syn Starszy dzwoni do mnie z hasłem: czy możesz już po mnie przyjechać? Bo niby obóz to fajna rzecz, ale... Każą ćwiczyć, co jeszcze by było do przeżycia, w końcu to obóz sportowy. Każą jednak też sprzątać! I to nie tak sobie po łebkach, ale dogłębnie, dokurzowo, dopedantycznie.

A jak pokój nie jest posprzątany - pompeczki, przysiadziki, kaczuszki, krzesełka i inne przyjemne rzeczy, doskonale kształtujące mięśnie i pośladki. Oraz charakter. Jednakowoż Potwór Starszy ma wysoce rozwinięte poczucie sprawiedliwości i termin "odpowiedzialność zbiorowa" nie mieści się w jego słowniku. Toczy więc boje o niezależność: nie będę robił pompek za kogoś, skoro to on nie posprzątał!

Nie mówiąc już o hałasie, tłumie współobozowiczów, zajęciach dodatkowych, bieganiu, bolącym kolanie i cholera wie czym jeszcze, co sprawia, że zamiast skupić się na swoich zajęciach, na pracy i na odpoczywaniu, bezustannie myślę o tym, co u Syna Starszego słychać. 

Kurtyna.

Ps Zapomniałam dodać, że na liście rzeczy "pilnie do zrobienia" jest obrobienie pierdyliona zdjęć. Trochę mi jednak doby brakuje mimo wszystko. Może powinnam wziąć urlop? 



You Might Also Like

3 komentarze

  1. Cuuuuusz ;) wlasnie kończy się moje dwa tygodnie bez domowników ;) Plany też miałam na bogato. Po pracy doczołgiwałam się do domu 20-21, więc sił starczało na uwalenie się na kanapie i gapienie się na powtórki programów. W środę miałam po pracy wrócić do domu, pomieszkać, posprzątać...o 21 już zasypiałam, ale zebrałam się i do 1 w nocy sprzatalam. Ale np. upchnięcie w szafy trudno uznać za szczyt porządków ;) no i już konczy się laba i skończyło się jak zwykle ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dlatego uważam, że optymalnym czasem, na jaki trzeba by się było towarzystwa pozbyć, by ogarnąć temat to minimum pół roku ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pół roku:)))))..to nie da rady, a jak da to .. na ile to starczy? Porządek owszem, ale bez wzorca Perfekcyjnej Pani DOMU...A piwnicę z bezmiarem "przydasiów "ogarniam" dopiero 25 lat. Pewnie ta frajda zostanie dla potomnych ;).RAP

      Usuń

Dziękuję serdecznie, że mnie odwiedziłeś i zdecydowałeś się zostawić komentarz - Twoje zainteresowanie dodaje mi skrzydeł :)