Jak spędzać czas bez dzieci?

08:38:00

jak spędzać czas bez dzieci

Wydawało by się, że to żaden problem, co to w ogóle za pytanie? Jak spędzać czas bez dzieci? Phi! A jednak proponuję dopaść dowolną matkę czy dowolnego ojca z dłuższym (chociaż kilkumiesięcznym stażem) i zapytać, jak sobie wyobrażają dwa tygodnie bez potomstwa. Mogę się założyć, że po początkowej euforii wobrażeniem potencjalnej nieograniczonej wręcz wolności nastąpi lekki ZONK. Co zrobić z taką ilością wolnego czasu???

Osobiście pisałam już o planach, jakie zawsze robię, kiedy wiem, że Potworów dłużej niż weekend w domu nie będzie. Doskonale wiem, jak spędzać czas bez dzieci. W teorii.

Pisałam też o tym, co się zazwyczaj z tymi planami dzieje... Niestety, w praktyce wychodzi, że jestem leniem śmierdzącym i często gęsto mi się tej dupy ruszyć nie chce. Wstyd przyznać, ale ogarnia mnie takie nieróbstwo, że wyjęcie odkurzacza graniczy z cudem, a gary zalegają w zlewie już któryś dzień. I pewnie poleżałyby jeszcze kilka, gdyby nie owocówki, mnożące się w tempie zastraszającym.


PLAN, PLANIK, PLANIĄTKO...

najważniejszy jest plan

Każdego ranka wstaję z gotowym planem. Na poranek. Na dzień. Na kolejne dni. Na cały tydzień. I każdego dnia muszę wykazać się nie lada elastycznością i modyfikować te plany. Ze względu na innych (spotkania, plenery, ad hocki) oraz ze względu na własne lenistwo i niemożność przymuszenia własnego organizmu do współpracy.

Planowałam między innymi większą liczbę godzin na siłowni... Ahaaaaa... nie wiem, czy jej już nie zamknęli tak dawno mnie tam nie było. W zamian wymyśliłam sobie programy do realizacji w domu. I ciężko pracuję nad sobą, by tych planów szlag nie trafił. To naprawdę fantastyczny trening dla charakteru, gdy człowiek wraca do domu i miast rozdzielać skłócone Potwory ma możliwość walnięcia się na kanapę i oglądania serialu za serialem. Tylko głupi by nie skorzystał. A ćwiczenia... nie zając, nie uciekną. Zacznę od poniedziałku.

KAŻDY SERIAL KIEDYŚ SIĘ KOŃCZY

relaks, czas wolny

Niestety, każdy serial się kiedyś kończy (właśnie jestem po maratonie How to get away with a murder? Polecam!) i następuje moment powrotu do rzeczywistości. A wraz z nim pojawia się pytanie: co dalej? 

Głupio tak siedzieć bezczynnie (przynajmniej ja nie umiem) i nie wykorzystać tego, że dzieci nie ma i można bez ograniczeń robić to, czego z nimi się nie da. Albo się da, ale w ograniczonym zakresie. 

Będąc "samotną" matką nie mogę na ten przykład zostawić Potworów na kilka godzin samych i wrócić późno w noc, bo zachciało mi się fotografować perseidy. 

Albo olać powrót do domu i od razu po pracy pojechać do Schroniska, bo zachciało mi się tam robić zdjęcia.  

Albo - szaleństwo! - nie ugotować obiadu i zamiast tego wciągnąć całego, kilkukilogramowego arbuza...

Albo... mogłabym tak naprawdę mnożyć te przykłady i mnożyć ;)

Dlatego też, kiedy Potwory wybywają - a taki czas w roku trwa góra dwa tygodnie ciągiem (z wyłączeniem łikendów) - staram się nadrobić wszystko, co tylko mogę. Czasem jednak zwyczajnie sił mi nie starcza i priorytety ulegają kolejkowaniu ;)

GDY NIE MA W DOMU DZIECI...

remont

W tym roku plany były szerokie. Jak można bowie spędzać czas bez dzieci? 

Można iść do kina. 
Można iść na zakupy.
Można iść na spacer.
Albo fotospacer.
Można iść do koleżanki.
Można cały tydzień spędzić w siłowni.
Można zaliczyć dentystę, ginekologa, fryzjera (kto był z dzieckiem u ginekologa lub fryzjera ten wie, jakie to mało komfortowe ;) ).
Można pić kawę na balkonie nie latając co pięć minut do pokoju, by potomstwo rozdzielić.
Można słuchać na głos krwawego audiobooka.
Albo oglądać film dla dorosłych W CIĄGU DNIA.

Dużo można. Czasem jednak nie tylko można, ale i trzeba. Dlatego też przezwyciężając wewnętrznego lenia zabrałam się w końcu za to, co odkładałam od maja. I wypierałam ze świadomości konieczność zmian - zaczęłam malować pokój Potworów.

Po pierwszych dwóch dniach, kiedy to podwójnie położona farba ledwie co zakryła żółto-niebieskie esy-floresy na JEDNEJ ścianie, załamałam się i poszłam malować coś, co poddało się znacznie szybciej zmianom niż pokój Potworów - własne włosy.

kolorowe włosy

Lekko zliftingowana, zabrałam się do dalszej syzyfowej pracy. Pokój Potworów ma bowiem to do siebie, że jest po pierwsze mały, po drugie zagracony, po trzecie ma zdecydowanie za wąskie drzwi. Nie dało się przez nie przecisnąć ani szafy, ani wielkiego piętrowego łóżka, a i z biurkami był problem. Pozostało malować partiami.

I tak sobie maluję już 5 dzień... Popołudniami. Po 2 dni na jedną ścianę. Potem przestawianie mebli, mycie ścian, oklejanie, malowanie... To ostatnie dziwnym trafem zajmuje najmniej czasu! 

Niestety powoli tracę nadzieję, że wylezę z tego pierdolnika i że misja zakończy się sukcesem.

Jeśli mnie ktoś zatem zapyta, jak spędzać czas bez dzieci? Jak to jak? Jak prawdziwy Polak na urlopie (lub nie) - REMONTUJĄC!

Serio. Jedyna okazja. 

I mała szansa, że na szalonym wkurwie kogoś się ubije ;)

A jakie są Wasze sposoby na ten "wspaniały czas"? Remontujecie? Czy może leżycie i pachniecie? (oj, chciałabym!!)



You Might Also Like

0 komentarze

Dziękuję serdecznie, że mnie odwiedziłeś i zdecydowałeś się zostawić komentarz - Twoje zainteresowanie dodaje mi skrzydeł :)