Nie miała baba kłopotu, sprawiła sobie psa!

09:31:00

adopcja psa

Tadam! Po miesiącach marudzenia, przesyłania Mężowi linków, jęczenia w kółko o to samo, marzenie stało się faktem i biało-czarno-nakrapiane cudo zamieszkało z nami mam nadzieję, że na dobre. Póki co mamy lekki sajgon organizacyjny, ale co tam, w życiu nie może być nudno. 

Nie miała baba kłopotu, kupiła se psa! - dokładnie taki tytuł przeczytałam ostatnio u Matki Prezesa. Jako, że nasz nowy nabytek jest małą zapchloną, interwencyjnie odebraną sunią, mogę ten temat sparafrazować, bo w końcu grosza za bidę nie dałam: Nie miała baba kłopotu, sprawiła sobie psa!

ZACZĘŁO SIĘ ZUPEŁNIE NIEWINNIE

do serca przytul psa

Jak to w takich przypadkach zazwyczaj bywa, zaczęło się zupełnie niewinnie. Od propozycji wykonania sesji psiaków dla Schroniska dla Zwierząt w Skałowie pod Poznaniem. Wszelkiego rodzaju podobne akcje zawsze spotykały się z moim ogromnym wręcz entuzjazmem. Nie inaczej było i tym razem.

Pojechaliśmy, zrobiliśmy, aż chciało by się dodać wzorem szkolnym: "zapomnieliśmy". Ale NIE! W mojej duszy zakiełkowało pragnienie tak potężne posiadania psa, że niemalże ją rozerwało. A wiadomo, że jak się baba na coś uprze... No to się uparła ;)

I nastąpiły długie miesiące trucia dupy (ja), jojczenia (Potwory), przesyłania linków do tych wymarzonych, znalezionych, przebywających tu i tam (ja). Miała też miejsce próba wręczenia łapówki (Potwór Młodszy), tudzież składania obietnic bez pokrycia (Potwór Starszy). Mąż pozostawał nieugięty.

Do czasu. Bo w końcu nie od dziś wiadomo, że każda kobieta swoje sposoby ma ;) - uderzyłam zatem do teściowej. I stał się cud! Padło magiczne zdanie: "róbta co chceta". Mąż się ugiął, chociaż ta forma mnie osobiście nadal nie przekonywała. W końcu nie tylko miał się ugiąć, miał również chcieć. Bo jeśli by nie chciał, to... nie jestem zwolennikiem wrabiania ani w dzieci, ani w psy, ani w żadne inne różne atrakcje. Zgoda musi być i tyle.

Od początku wiedziałam jedno: chociaż w mojej głowie pojawiła się szczególna miłość do jednej konkretnej rasy (border collie), wiedziałam że psa z hodowli nie wieźmiemy. Zbyt wiele psich bid czeka w schroniskach.

DOGŁĘBNY REASERCH TO PODSTAWA

schronisko w Skałowie

Kolejnym etapem na który wszedł związek: ja-potencjalny pies. było przeszukiwanie internetów. Fora, strony na fejsbukach, strony schronisk dla zwierząt, animalsi i inne - znałam je na pamięć. Miałam ustawione powiadomienia, newslettery i inne. Co i rusz w oko wpadała mi jakaś psia sztuka, do żadnej jednak Mąż nie zapałał miłością

Do czasu aż w któryś dzień nie trafiłam na ogłoszenie o konieczności pilnej adopcji szczeniąt, których matka przebywa w kosmicznych warunkach. Wystarczył jeden rzut oka i opcja #chceto pojawiła się z pełną mocą. Trochę mi jednak zapał ostygł, gdy okazało się, że psiaki mają 5 tygodni i muszą być koniecznie już teraz od matki odebrane. 

WEWNĘTRZNA WALKA Z SAMYM SOBĄ

A potem już było jak w tym kawale: nie mogę jeść, nie mogę spać, liczę gwiazdy ;) Delikatne zapytania w miejscu destynacji doprowadziły mnie niemal na skraj histerii. Po psa trzeba było jechać już, a ja oczywiście w danej chwili kompletnie nie miałam możliwości. Po dwóch dniach bicia się z myślami okazało się, że upatrzona przeze mnie sunia została wydana do ludzi.

Żal.
Smutek.
Rozpacz.
I pogodzenie się z losem.
Tak widać miało być.

LOS JAK TO LOS, LUBI PŁATAĆ PSIKUSY

I tak oto, kiedy w niedzielny poranek odpaliłam internety, przemiłe kukisy podsunęły mi pod nos zdjęcie psów z tego samego miejsca... tak samo do pilnej interwencyjnej adopcji. Tylko szczeniaki nieco starsze - dziesięciotygodniowe.

Weszliśmy zatem w fazę kolejnej rozkminy... co robić, panie, co robić?

O efektach i przebojach z tym związanych... niebawem :) (aczkolwiek nie jest już chyba żadną tajemnicą, jakie psie szczęście pojawiło się u nas w chacie :D)

szczeniak






You Might Also Like

10 komentarze

  1. A szukałaś pieska na chybił-trafił, czy miałaś jakieś preferencje np. związane ze swoim trybem życia?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marzył mi się border collie, ale to pies wymagający sporo od swojego właściciela. Niemniej, odkąd zobaczyłam te cuda, nie chciały mi wyjść z głowy.
      A jak się baba uprze, to wiadomo ;) Nela jest mixem spaniela i bordera właśnie.

      Usuń
  2. Ale cudownie!! To życzę samych fajnych chwil z Waszym nowym, pieskim towarzyszem :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super! Gratuluję! Pies odpłaci się Wam wielką miłością i wiernością :) Wiem, bo sama swego czasu adoptowałam pieska z fundacji. Życzę dużo przygód i...cierpliwości na szczenięce humorki ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przygód z pewnością będzie sporo, zwłaszcza w kontekście całego zwierzyńca, jaki mamy w domu :) (3 patyczaki, 2 koty i pies)

      Usuń
  4. Zasikane dywaniki, pogryzione buty i nocne ujadanie nie przesłoni Wam radości z posiadania psa, ale potrzeba cierpliwości. Masz w sobie dużo determinacji, więc na pewno poradzisz sobie z ułożeniem psiaka - i wielki szacun za to, odważyłaś się przygarnąć takiego psiaka, a nie z hodowli. Ja jestem kociarą, ale do psów też mnie zawsze ciągnęło - kota wszak nie wymerdasz po brzuchu i nie włożysz ręki do paszczy bez bolesnych konsekwencji :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedna z moich kocic jest właśnie takim kocio-psim mixem. Da się przytulić (no może niekoniecznie pomiziać po brzuchu, ale i tak na sporo pozwala), wytarmosić i podyskutować z nią można. Tylko na spacery nijak wychodzić nie chce. Zawołana też przychodzi tylko wtedy, gdy ma ochotę ;)

      Usuń
  5. My mamy psa już od 3 lat wychowywał się razem z naszą córką i to najwspanialszy czas w naszym życiu. Pozdrawiam i zapraszam do nas
    http://siostrydajarade.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja żałuję, że tak późno się zdecydowaliśmy, choć trochę wymógł to na nas tryb życia.

      Usuń

Dziękuję serdecznie, że mnie odwiedziłeś i zdecydowałeś się zostawić komentarz - Twoje zainteresowanie dodaje mi skrzydeł :)