Co zrobić z dziećmi w wakacje czyli odwieczny dylemat rodzica dziecięcia w wieku szkolnym.

11:54:00

Wakacje 2016

Nadejszła wiekopomna chwila... Gawiedź odebrała świadectwa, zebrała oklaski, pochwały, nagrody oraz zainkasowała pochwały w papierku, skrzętnie chowając je do portfela, a ten głęboko gdzieś, żebym przypadkiem nie znalazła. Tak na wszelki wypadek. W końcu nie wiadomo, co strzeli mi do głowy na widok "żywej gotówki" walającej się po domu.


Otóż, drodzy Państwo, mamy WAKACJE! Nareszcie! Ponad dwa miesiące niczym nieograniczonej wolności (buhahahahaa), swobód wszelakich wstawania w południe, gnicia w pościeli do późnych godzin oraz chodzenia spać, o której się chce.

Albo niechodzenia wcale. Pełen luz. Zero dyscypliny. Idźmy na żywioł!

WITAJ JUTRZENKO SWOBODY!

Poniedziałek. Pierwszy dzień urlopu po zakończeniu roku szkolnego. Leniwy jak ulubione pierogi Potworów... Cholera, właśnie sobie przypomniałam, że wygodne czasy obiadów w szkole uległy redukcji na długie 10 tygodni. Trzeba się będzie znów zmóżdżać i kombinować jak koń pod górę, by wymarzony posiłek Synów był nie tylko smaczny, ale i choć odrobinę zdrowy. Znając ich możliwości, mogliby jeść przez owe 10 tygodni li i jedynie naleśniki z nutellą.

Zatem poniedziałek. Pierwszy dzień urlopu po zakończeniu roku szkolnego. Szalona godzina 7 rano (nareszcie nie 5.), o której to do mojej sypialni wtacza się Potworek z hasłem:

Mamo, siku!

Co on może ode mnie chcieć? Przecież duży już jest, do toalety sam nie trafi?

No to idź! - wspinam się na wyżyny empatii.

Ale przecież mówiłaś, że mamy dziś badania zrobić.

No tak, dobrze że chociaż dzieć pamiętał. Tyle w temacie leniwego poniedziałku, pierwszego po zakończeniu roku szkolnego. Zamiast słodkiego rozgardiaszu i pójścia na żywioł, mamy najbliższe godziny zaprogramowane co do minuty.

Siku w pojemnik, szybki prysznic, błyskawiczne suszenie włosów i sprint do labu, co by się ewentualne bakterie w pojemniczku nie zaczęły mnożyć jak szalone, bo wtedy to nam wakacje szlag trafi na bank.

Zdążyłam. Uff, mamy godzinę 9. Co by tu zrobić z tak pięknie rozpoczętym dniem?


ZAPLANUJMY WAKACJE, czyli co zrobić z dziećmi...

Odkąd Potwory trafiły w czułe objęcia placówek opiekuńczo-wychowawczych, miesiące letnie są dla mnie czasem wiecznych kombinacji. Kto i ile urlopu weźmie? Kiedy? Co zrobić z pozostałym czasem wolnym kochanych dzieciątek, wszak nie da się wziąć wolnego na całe dwa miesiące, a czasem i dłużej.

Od dobrych kilku lat bierzemy z Mężem urlop na tak zwaną "zakładkę", rezygnując ze słodkiego tete-a-tete przez 3 tygodnie w roku. Nie mówię, że miało by ono być sam na sam, ale żeby chociaż w ogóle. Tymczasem, jak nam wypadnie tydzień wspólnego urlopu, to jest święto lasu i odpust na ulicach.

W tym roku wspólnego urlopu nie będzie z powodów rozmaitych. Ma to jednakowoż swój plus - Potwory zostaną zaopiekowane niemal w 50% ! 

Jakie bowiem mamy opcje wakacyjne, jeśli nie należymy do jednej z kilku szczęśliwych grup zawodowych, mających wolne miesiace letnie (albo chociaż ich część)?

1. Wspomniany wcześniej urlop - dwa w porywach trzy tygodnie wolne od pracy na zakładzie, przeznaczone na szeroko rozumiany wypoczynek, w praktyce zaś będące orką na ugorze i wymyślaniem codziennych atrakcji znudzonej gawiedzi (o tym dlaczego nie powinno się organizować czasu dzieciom w 100% pozwolę sobie wypowiedzieć się w najbliższym czasie).

2. Dziadkowie względnie ciocie/wujkowie/kuzyni bliżsi i dalsi, ktokolwiek kto będzie w stanie poświęcić swój urlop i wolny czas, by wymyślać jak wyżej. Przyznam, że co roku korzystam z opcji upchnięcia Potworów dziadkom jednym i drugim na cały długi tydzień i jestem im za to dozgonnie wdzięczna (dziadkom nie Potworom), że taką możliwość mam. Całe 2 tygodnie zagospodarowane! (czyli zostaje jeszcze ze 3-4).

3. Półkolonie w szkole. Tak, tak. Istnieje jeszcze taka opcja. Na naszej wsi całe 2 tygodnie. Co prawda w godzinach słabo przystępnych pracownikom fabryki, zawsze jednak można spróbować nagiąć godziny pracy lub wcisnąć Potomstwu klucz na szyję. Niech się uczą samodzielności. I życia.

4. Obozy, kolonie, wyjazdy wakacyjne zorganizowane. Mają to do siebie, że zajmują czas w 100% i drenują portfel rodzica w 200%. Jednak 7-14 dni zaopiekowania Potworów wraz z posiłkami (!!) jest bezcenny. Z tej opcji również w tym roku skorzystamy. Niestety tylko połowicznie, ponieważ Potworek odmówił udziału w takich atrakcjach.

5. Półkolonie stacjonarne. Łączą w sobie zalety punktu 3 (zaopiekowanie) oraz 4 (zajmują czas przez cały pobyt rodzica na zakładzie), a także wadę punktu 4 (drenują portfel rodzica w 200%). Jednak szeroka oferta półkolonijna jest naprawdę warta rozważenia - dla każdego coś miłego: od sportu praktycznie każdej maści, po rozrywki laboratoryjno-plastyczne. 

W tym roku korzystamy ze wszystkich tych punktów w różnej konfiguracji. Dzięki temu mam nadzieję, że uda mi się uniknąć różnych nieprzewidzianych sytuacji, a żaden z Potworów nie zafunduje atrakcji "nie do przewidzenia" (tfu, tfu, odpukać w niemalowane, splunąć za siebie i cokolwiek jeszcze innego, co zadziała!)

A Wy jakie macie plany na wakacje?




You Might Also Like

0 komentarze

Dziękuję serdecznie, że mnie odwiedziłeś i zdecydowałeś się zostawić komentarz - Twoje zainteresowanie dodaje mi skrzydeł :)