Dzieci elektroniki, czyli czy da się wychować dziecko bez dostępu do cyfrowej rzeczywistości.

14:30:00


Dzieci elektroniki - oto nasza codzienność, przyspawane do telefonów, tabletów, telewizorów, komputerów, a nawet zegarków elektronicznych... Co prawda określenie brzmi prawie jak "dzieci kukurydzy", ale miejmy nadzieję, że nasz koniec nie będzie równie spektakularny ;)

Czy w dzisiejszych czasach da się wychować dziecko bez dostępu do elektroniki? Nie chodzi o ograniczenie dostępu dla rodzica oczywiście, bo to jest fizycznie niemożliwe :P W końcu ledwie człowiek oczy otworzy, już sięga po telefon. Niby tylko po to, by sprawdzić która jest godzina, za chwilę jednak okazuje się, że dziwnym trafem włączyła się i poczta, i fejsbuk, i instagram... I O MÓJ THORZE - minęła już godzina! Kiedy ja się pytam? Kiedy???

NIEDALEKO PADA JABŁKO OD JABŁONI.

Przy czym słowo "pada" jest tu kluczowe. Jakiś czas temu czytając pewną prześmiewczą stronę na fejsiku (jakżeby inaczej!), dotarłam do informacji o pewnej mamusi, która zdołała niemowlęciu ajfonikiem wydrążyć dziurę w głowie. Jak? Otóż ówże ajfonik spadł dziecięciu na łepetynę, kiedy matka karmiła je (o zgrozo!) cycem. Kilkukrotnie. Wbijał się w mięciutką skórę głowy z takim uporem, że wydziobał dziurę. Kropla drąży skałę...

Wracając do tematu: czy da się wychować dziecko bez dostępu do elektroniki? Well.. niby się da, ale po co? Przykład idzie z góry. Nic więc zatem dziwnego, że dziecko które obserwuje rodziców przyklejonych do ekranów smartfonów/tabletów/pecetów mniej lub bardziej osobistych, również chce zaznać tej "zakazanej" rozrywki.

Co więcej - wiele firm edukacyjnych oferuje naukę nie tylko z podręczników, ale również przez platformy internetowe, płyty CD, aplikacje mobilne, tym samym z góry zakładając, że dziecko ma dostęp do tych źródeł. Ot, cywilizacja. Oczywiście, dużo łatwiej jest nauczyć się języka metodą pełnego zanurzenia, co do tego nie mam wątpliwości. Czasem jednak wolałabym, by Potwory trochę mniej czasu spędzały przed aplikacjami na smartfony, a więcej biegając po boisku (może zostaną drugim i trzecim Kapustką? ;)). 

WSPIERAM ZAMIAST ZAKAZYWAĆ.

Z bólem przyznaję, że Potwory też zdążyły posmakować tego owocu cywilizacji. Dlaczego z bólem? Dlatego, że ten proces się nasila (i pewnie będzie coraz bardziej), koledzy w szkole grają i korzystają z komputerów, rodzice (czyli my) często pracują w domu przed ekranami laptopów, to i Potwory dążą do posadania własnych egzemplarzy.

Czy warto im tego zakazywać? 

Moim zdaniem nie. Warto natomiast kontrolować czas, jaki spędzają ze ślepiami wlepionymi w ekrany. Warto sprawdzać, w co grają. Warto pokazywać, że nie tylko gry są fajne, ale że w prosty sposób mogą też doskonalić języki, wiedzę z zakresu geografii, historii, chemii, progarmowania, whatever... Możliwości są praktycznie nieograniczone. 

Muszę przyznać, że nie jestem fanem gier komputerowych. Ani takich na PS czy X-boxa. Nie lubię, nie gram i nie chciałabym chyba znać. Ale mając "na stanie" dwóch synów siłą rzeczy pewne tematy musiałam sobie przyswoić i przyjąć do wiadomości. Na przykład takie istnienie Minecrafta, czy innej Fify

Potwory grają. Dwa razy w tygodniu, czasem mniej. Czasem ciut więcej, jak się zagapię. Grają też koledzy, koleżanki, tematy gier są szeroko dyskutowane podczas spotkań w tajnych kryjówkach na placu zabaw czy osiedlu (tak, tak, moje dzieci mają tajne kryjówki!). 

Czy jeśli nie chcę, by moje dziecko było "odmieńcem" powinnam się zgadzać na tę formę rozrywki? Na pewno zgadza się i wspiera Mąż...

WE WSZYSTKIM NALEŻY ZACHOWAĆ UMIAR

Podejrzewam, że jak w każdym temacie, tak i w tej kwestii sprawdzi się złota zasada: we wszystkim należy zachować umiar.

Oczywiście, jak długo będę miała na to wpływ, tak długo nie będę się zgadzać na to, by Potwory spędzały 99% swojego czasu z elektroniką w łapie (no chyba, że będzie to aparat foto ;) ). 
Mając jednak na uwadze własny tryb życia, wymagania dzisiejszej rzeczywistości, rynku pracy, edukacji i całego tego świata, który nas otacza, nie mam zamiaru tematu demonizować.

To prawie jak z jedzeniem czekolady: jeśli będę sobie jej odmawiać stale i bez przerwy, skończę jak mer miasteczka Lasquenet, obżerając się nią bez opamiętania.


I podejrzewam, że tak samo by było, gdybym Potworom zabroniła całkowicie lub bardzo mocno ograniczyła wszelkie kontakty z elektroniką. Skończyło by się ukradkowym graniem, chowaniem przede mną i ukrywaniem tego, co robią. 

To ja już wolę mieć kontrolę nad tematem, a czasem nawet wziąć udział w tej "haniebnej" zabawie ;) Nawet jeśli czasem dzwoniąc (!) do Syna Starszego z pytaniem, co robi, usłyszę:

- Napisałem ci na Viberze. Sprawdź sobie...



You Might Also Like

8 komentarze

  1. Jak byłam dzieckiem nie było aż tyle pokus w postaci nowinek technologicznych. Były 2 kanały w telewizorze, dziś jest ich kilkadziesiąt. I też tak jak ty zastanowaim się jak mądrze wychowywać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że to jest dylemat każdej matki - czy teraz, czy 100 lat temu :)

      Usuń
  2. Uważam, że zarówno na tablet jak i na lizaka - można dziecku pozwolić. Wszystko jednak w miarę rozsądku. Nie popadajmy ze skrajności w skrajność :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie - we wszystkim (ograniczaniu również) należy zachować umiar :)

      Usuń
  3. Wiadomo, że nie ma sensu zabraniać, w końcu to element naszej codzienności, na takim etapie cywilizacyjnym jesteśmy i pewne rzeczy są nieuniknione. Uważam natomiast, że warto ograniczać zarówno dzieci, jak i siebie. Wczoraj właśnie musiałam ochrzanić męża, że po pracy miał zająć się chwilę małą, a włączył sobie konsolę, podczas gdy córa bawiła się sama. Nic jej się nie stało, jest bardzo samodzielnym dzieckiem, a i jemu zdarzyło się to pierwszy raz, ale i tak myślę, że pewne sprawy muszą poczekać - surfowanie w sieci, granie, gapienie się na głupkowate programy tv itd. Jeśli my będziemy przyklejeni do ekranów, siłą rzeczy dzieci też będą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama prawda, dlatego jestem całym sercem za kontrolą - zarówno samego siebie, jak i dzieci.

      Usuń
  4. Umiar, umiar, umiar!!:) i będzie dobrze, bo w końcu wszystko jest dla ludzi

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję serdecznie, że mnie odwiedziłeś i zdecydowałeś się zostawić komentarz - Twoje zainteresowanie dodaje mi skrzydeł :)