Czy warto wszystko w życiu planować?

19:44:00

czy warto wszystko planować?


Ostatnimi czasy coraz częściej natykam się na artykuły traktujace o planowaniu. Planowaniu zadań, zarządzaniu sobą w czasie, układaniu dnia. Hitem są aplikacje, w których można utworzyć listy zakupów, rzeczy do zrobienia, pozaznaczać przypominajki i inne. Pytanie tylko, czy warto wszystko w życiu planować?


Planowanie jest dobre. Pozwala zaoszczędzić czas, poukładać sobie wszystko w głowie. Sama żyję w otoczeniu oblepionym wręcz sticky notes'ami - tu zrobić to, tu tamto. Dochodzi niemal do tego, że zapisuję, kiedy i o której odebrać Potworka ze szkoły. Owszem, jest to wygodne. Gorzej jak zapomnę zapisać ;)

JESTĘ BLĄGERĘ

blogerem być

Dążąc do bycia blągerę - kto by nie chciał zbijać grubej kasiory, za wklepanie kilku słów w posta i udostępnienie go tu i tam ;) - dotarłam ostatnio do informacji, że powinnam mieć zaplanowane, co bym chciała na blogu upubliczniać. Zrobić swoisty "rozkład jazdy". Na dany tydzień, miesiąc, rok. Podobno ma mnie to przybliżyć do tego złotego pociągu (albo jak kto woli bursztynowej komnaty - tak samo realna).

Skoro zatem tak robić należy, poddałam się opinii tłumu. Siadłam w poniedziałek rano (wiadomo, jak planować, to od poniedziałku), wyciągnęłam notesik i zaczęłam się rozpisywać. Tutaj wpis o książkach, tam o dzieciach i może jeszcze jakaś recenzja kosmetyków czy cuś. Bo jak coś ugotować, to raczej nie powinnam nikomu sugerować.

Zadowolona jak prosię w deszcz (połowa roboty za mną), przystąpiłam do realizacji.

TYMCZASEM... ŻYCIE PISZE SCENARIUSZE

scenariusz życiem pisany

Pierwszego dnia jakoś poszło. Pojawił się wpis o książkach. Brawo ja! Grunt to mieć plan. Niestety, kolejnego Potwór Starszy zgubił but.. i sprawa planowania postów się rypła. Trzeba było upuścić pary z gwizdka.

Ale nic to - jedna jaskółka wiosny przecież nie czyni. Podmieniłam post w planie i... Potworek miał wypadek. No czyż to nie jest wymarzony temat na wpis?  I tak oto oszczędziłam czytelnikom przepisu na zebrę. Może to i lepiej. Nikt się nie zatruł.

Kolejny wpis miał być o kosmetykach. Każdy szanujący się bloger lajfstajlowy musi kiedyś taki post popełnić. I o urodzie jako takiej też. Z racji listopada jednak motywacja mi zdechła i... postanowiłam zrobić z tego pożytek ;)


KOLEJNY POST NAPISAŁA HISTORIA

historia zapisana w książkach

Skoro zatem uległam wenie już dwa razy, złośliwy chochlik postawił na mej drodze historię. Tak, tak. Właśnie historię. A dokładniej nauczycielkę historii. I jej zmagania z Potworem Starszym. A może Potwora Starszego z nauczycielką? Kto ich tam wie. Wykańczają się prawdopodobnie nawzajem.

Potwór Starszy bowiem walczy z historią od początku roku szkolnego. Udało mu się już z tego wspaniałego przedmiotu zarobić dwie dwóje. Żeby nie było, Syn tępy nie jest - do kompletu ma trzy piątki. Wygląda na to, że jest wybitnie zero-jedynkowy. Odcienie szarości nie istnieją.

Po długich godzinach namawiania do poprawy stopni i wynalezieniu tysiąca wymówek (nie chce mi się na ósmą wstawać, nie wiem gdzie jest ta klasa, ja tam nikogo nie znam itp.), Potwór zaliczył sprawdzian na celującą. Zdolniacha!

Tyle tylko, że tego samego dnia pani od historii postanowiła zrobić kartkówkę. A że w przyrodzie nic nie ginie i równowaga być musi - synulec dostał niedostateczny. W końcu uczył się na poprawę, a nie z bieżącego materiału. I tak oto znów będzie musiał wstawać skoro świt.

Ps. No i niech mi ktoś powie, jak ja mam w tym życiu pełnym chaosu cokolwiek zaplanować? Przecież to se ne da ;) Tym oto sposobem blągerę nie jestem i pewnie już nie będę. Ale może chociaż książkę napiszę ;)



You Might Also Like

0 komentarze

Dziękuję serdecznie, że mnie odwiedziłeś i zdecydowałeś się zostawić komentarz - Twoje zainteresowanie dodaje mi skrzydeł :)