Sposobem...

19:36:00

Pamiętam, że jak byłam dzieckiem (a potem wkurzającą nastolatką), miałam jeden niezawodny jak mi się wtedy wydawało patent na rodziców. Wystarczyło, że byli u nich goście, czy też może rozmawiali przez telefon - zadawanie pytania w tym momencie, zazwyczaj kończyło się sukcesem. By się mnie pozbyć, dawali mi wszystko czego chciałam. Coca-coli, czekolady, czy innych jakże przyjemnych, a jeszcze bardziej zakazanych rzeczy.

Dziś uświadomiłam sobie, że moje własne Potwory usiłują zrobić ze mną to samo. Starczy że zadzwoni telefon, a ja wkręcę się w rozmowę (lub nawet nie zdążę), a już któryś melduje się z pytaniem:

- możemy bajkę?
- możemy zagrać?
- mogę sobie wziąć czekoladę/ciastko/colę?
- ...

(wszystkie rzeczy zakazane lub ograniczane bardzo  i obaj doskonale wiedzą, że nie wolno)

Sposób jest o tyle zawodny, że ja doskonale go jeszcze pamiętam. Uciszanie nic nie daje. Pytania stają się coraz bardziej natarczywe, a głośność ich zadawania magicznie wzrasta. Fajnie jeszcze, jak dzwoni ktoś znajomy, który cierpliwie po drugiej stronie powisi na słuchawce. Gorzej jak dzwoni klient czy inna instytucja. Wtedy to już pozostaje tylko zamknąć się w toalecie lub na balkonie ;)

Ps. Ja i tak nie mam najgorzej, nad Mężem stoją i powtarzają słowo w słowo jego rozmowę, doprowadzając go tym samym do szału i chichocząc przy tym szatańsko.

Ps1. Zdaje się jednak, że po dzisiejszej reprymendzie proceder zostanie nareszcie ukrócony. Jednak gwałt, szantaż i krzyk to najlepsze metody wychowawcze :P



You Might Also Like

0 komentarze

Dziękuję serdecznie, że mnie odwiedziłeś i zdecydowałeś się zostawić komentarz - Twoje zainteresowanie dodaje mi skrzydeł :)