Książkowe zauroczenia 48/52 [Gra cieni]

09:06:00

Grę cieni Charlotte Link dostałam od teściowej wraz ze stosem innych książek na 110 urodziny (według twarzoczaszki ;) ). Uwielbiam takie prezenty!

(Drogi Mężu, uwielbiam też buty, perfumy, kobiece fatałaszki oraz wszelkiego rodzaju sprzęt sportowy!!! - to tak na wszelki wypadek)

A skoro już tak egzaltowanie do tematu podchodzę :P - uwielbiam też Charlotte Link (podejrzewam po cichu, że takich wielbiących jak ja jest więcej i p. Link na co dzień otrzymuje dowody uznania dla jej twórczości, więc raczej opinii mojej, skromnego żuczka, nie zauważy... ale i tak uwielbiam).


Najnowsza powieść Charlotte Link różni się, w moim subiektywnym odczuciu, od pozostałej twórczości autorki. Przede wszystkim nie ma w niej napięcia, jakie towarzyszy poszukiwaniu sprawcy. Sprawcy, który może znów zabić. Sprawcy brutalnego, nieobliczalnego. Czytelnik nie odczuwa napięcia związanego z zagrożeniem, jak to miało miejsce w przypadku innych pozycji tej autorki.

Czytając Grę cieni niejednokrotnie przyłapywałam się na myśli, jak bardzo podobna jest w stylu do powieści Agaty Christie. I to tych w najlepszym stylu - z pogłębioną warstwą psychologiczną, poszerzoną o wątki zaplątanych losów bohaterów i pojedynczych, z pozoru mało istotnych wydarzeń z ich przeszłości, które kładą się szerokim cieniem na teraźniejszość.


Jeśli ktoś szuka trzymającego w napięciu thrillera, niewyjaśnionych zagadek, zawiedzie się. Gra cieni jest typowym kryminałem, z zamkniętym kręgiem bohaterów, z których każdy ma powód by zabić. Zakończenie - jak dla mnie nieco naciągane i rozczarowujące. Plus za warstwę obyczajowo-psychologiczną. Całość jak dla mnie zupełnie inna od pozostałych książek autorki, co nie znaczy że zła. Mnie osobiście ciężko się było od niej oderwać.



You Might Also Like

0 komentarze

Dziękuję serdecznie, że mnie odwiedziłeś i zdecydowałeś się zostawić komentarz - Twoje zainteresowanie dodaje mi skrzydeł :)