Perseidos pieśni dziesięć aka walka z chaotycznie latającymi kawałkami na nieboskłonie

11:57:00


Uległszy (piękne słowo!) zbiorowej histerii i po dwudniowej walce z własnym lenistwem postanowiłam jednakowoż wziąć udział w bardzo miło zapowiadającym się plenerze fotograficznym.

Co prawda plener ten miał się odbyć w środku nocy, ale jak inaczej polować na spadające z nieba coś, jak nie w kompletnej ciemności? Sztuka wymaga poświęceń! (poprzedniej nocy nie poświeciłam się za bardzo z racji globalnego zachmurzenia nad moją wsią, więc czas był nadrobić).

Dzieki uprzejmości panów wojskowych dostaliśmy pozwolenie na wjazd nocą na poligon (a kule świszczały nam nad uszami niemalże ;) ) i tak oto o godzinie 23 znaleźliśmy się w środku pustego lasu, w kompletnych ciemnościach (nie licząc nadlatującej od strony niedalekiej metropolii łuny światła) oraz w bardzo malowniczych okolicznościach przyrody.

Wyobraźcie sobie opuszczony, zrujnowany kościół (bez dachu), ciemną noc, stojący nieopodal krzyż, szelest gałęzi i podejrzane szmery wyłażące z każdego kąta. Tak właśnie było! 

By rozładować atmosferę zostaliśmy uraczeni historią o białej damie, tudzież wisielcach okolicznych. W końcu podobno wiadomo, że ludzie najczęściej wieszali się przy kościołach. Ja myślałam, że na strychach, bo im się dalej iść nie chciało, ale co ja tam wiem :P

I tak oto uroczo żartując rozpoczęliśmy polowanie na chaotycznie latające kawałki badziewia (nie mam na myśli kul :P, a pojęcie ukradzione z twarzoczaszki, do czego się niniejszym przyznaję się bez bicia i autora bardzo przepraszam) z częstotliwością max 2 zdjęć na minutę. 


Co wyszło to wyszło, podejrzewam że inni uczestnicy pleneru mają bardziej spektakularne efekty niż ja, ale przynajmniej wesoło było. No i pouczająco zarazem. Wniosków odnośnie fotografowania nocą, fotografowania gwiazd (nie mylić z celebrytamY) i malowania światłem mam całą masę. 

A kiedy tak już sobie powoli zmierzaliśmy do domu, w okolicach godziny 1. od strony pewnego wojskowego padło pytanie, które wprawiło nas w lekki stupor: czy nikomu nic się nie stało?

Zaraz... to on wiedział, że stać się może i NIC nie powiedział? Hmmm... 
Może jednak te wisielce...
I te białe damy...
Coś ten tego... 
Jest na rzeczy ? ;)

Ps Mężu czytając ostatnio moje opracowanie pewnego tekstu stwierdził, że już po pierwszym zdaniu widać, że to ja pisałam :> Nie wiem, czy to komplement, ale cieszy, że chociaż Ktoś poznaje mój styl :P 

Ps2 Dodałabym złośliwy komentarz do powyższego pe-esa, ale zostałam wczoraj uświadomiona przez pewnego przemiłego kolegę (Mikołaj, wiem że to czytasz!!), że jestem straszną jędzą i bardzo współczuje mojem mężowi takiej wojującej feministki w chacie :P Well... widziały gały, co brały, o!

Ps3Ciekawe, czy mój biedny uciśniony Mąż ma takie samo zdanie :P



You Might Also Like

0 komentarze

Dziękuję serdecznie, że mnie odwiedziłeś i zdecydowałeś się zostawić komentarz - Twoje zainteresowanie dodaje mi skrzydeł :)