Po pierwsze rzecz w tym, by doskonalić charakter.

09:23:00


Wrócił Syn Starszy z obozu karatA.

Ciut wyższy.
Ciut mężniejszy.
Ciut jakby bardziej ogarnięty.

Z kolejnymi dwoma stopniami zaliczonymi
Ze zmienionym kolorem pasa.
Ze zmienionym stosunkiem do sportu.

Jednym słowem dostał szmergla lekkiego. Dzień obozowy bowiem zaczynał się o godzinie 7 rano, poranną przebieżką (5 kółek dookoła ośrodka). W ciągu dnia 3 treningi, ponowny trucht dookoła ośrodka (w zależności od stopnia zdyscyplinowania gawiedzi od 5 do 15 okrążeń), jazda konna, gra w piłkę, trening karate w wodzie itd. itd.

Dodatkowe elementy dyscyplinujące, wprowadzane przez kadrę namiętnie, to pompki i przysiady w ilościach hurtowych (od 100 w górę, na zasadzie "kto da więcej").

Co ciekawe ów rygor Syna Starszego nie zniechęcił wcale. W końcu jedna z pięciu podstawowych zasad karate mówi: po pierwsze rzecz w tym, by doskonalić charakter.

No to doskonalił chłopak namiętnie, doskonalił. Do tego stopnia, że po powrocie do domu miejsca sobie znaleźć nie może i w necie non stop układy kata wszelakie ogląda.

Wieczorem natomiast zażądał od matki, czyli mnie (jakby ktoś miał wątpliwości) przebieżki. Zapodaliśmy zatem slow jogging - niemal 6 kilometrów dookoła wsi. Niestety chyba zbyt slow, jak na Syna. Gęba mu się bowiem nie zamykała, a rozrzut pytań zadawanych w trakcie miał szeroki: od tego dlaczego ta Ziemia dookoła tego Słońca się kręci (miast pójść w pizdu w swoją stronę), aż po budowę, funkcje i zasady działania śledziony.

Boję się kolejnego treningu. Coś czuję, że młody nie odpuści ;)



You Might Also Like

0 komentarze

Dziękuję serdecznie, że mnie odwiedziłeś i zdecydowałeś się zostawić komentarz - Twoje zainteresowanie dodaje mi skrzydeł :)