Dobrze zaplanowany tydzień

08:12:00

dobrze zaplanowany tydzień


Gdzieś kiedyś już pisałam o tym, co się dzieje, kiedy poukładam sobie tydzień i zaplanuję go niemalże co do minuty - mogę sobie te plany nie powiem gdzie włożyć ( niech będzie, że między bajki ;) ). Zazwyczaj torpedującymi wszelkie plany są, a jakże by inaczej, Potwory. Jak zatem wygląda dobrze zaplanowany tydzień?


Ja naprawdę nie wiem, co jest takiego magicznego w planowaniu. A raczej w sposobie radzenia sobie z tym planowaniem przez Synów. Czy im przeszkadza, że ja mam wszystko pod linijkę? Czy może wolą bardziej spontanicznie? A może działają nieświadomie? (chyba tak, w końcu kto by chciał chorować świadomie, jak żadnej większej klasówki czy sprawdzianu nie ma na horyzoncie?)


PONIEDZIAŁEK - SAME SHIT, DIFFERENT DAY


Dzień jak co dzień, doprawdy. Pobudka, zaganianie wielbłądów do placówki, dzień we fabryce, powrót, karatA, boks, blog, awantura dzika na Viberze. Całkiem przewidywalnie.



Kiedy w końcu padam na ryło i ciągnę zmęczone zewłoki do sypialni, do moich uszu dociera kaskada dźwięków. Dosłownie kaskada. I zaraz po niej płacz Potwora. Wchodzę do pokoju i oczom moim ukazuje się istny armagedon - oszczędzę wszsytkim szczegółów, niech za pełną informację wystarczy, że Syn Starszy śpi na górnej części piętrowego łóżka i właśnie dopadła go jelitówka z całą gamą barw i kolorów

Nawet pies jest do prania.

TEJ NOCY JUŻ WIEM, ŻE SIĘ NIE WYŚPIĘ


Pierwsze i podstawowe, to odizolować Potworka, który na całe szczęście nawet się nie obudził. Przenoszę protestujące ciałko do sypialni i zabieram się za sprzątanie pobojowiska. Syn Starszy w tym czasie dokonuje rzezi w łazience
wychodek

Pies jest zachwycony - jaka fajna zabawa! I te zapachy...

Kiedy kończę sprzątanie, mija pierwsza w nocy. Potwór zdążył już przytulić porcelanowe ucho co najmniej pięć razy. Aktualnie śpi na sedesie, a pod nosem ma wannę, jego ciało zaś robi za fontannę. Dubeltowo.

Pranie, sprzątanie, ponowne pranie, ponowne sprzątanie. Kąpiel psa. Czyszczenie Potwora. I tak do białego rana. Dookoła Wojtek i w koło Macieju to samo.

Niejakim problemem pozostaje fakt, że nadal nie grzeją - nie mam bladego pojęcia, kiedy uda mi się uzyskać suchą pościel. A ta staje się jakby niezbędna...

I to by było na tyle, jeśli chodzi o wszelkie plany tygodniowo-łikendowe. Powiedzieć, że wzięły w łeb, to stanowczo za mało.

Ps. Robię zakłady... kto następny?



You Might Also Like

0 komentarze

Dziękuję serdecznie, że mnie odwiedziłeś i zdecydowałeś się zostawić komentarz - Twoje zainteresowanie dodaje mi skrzydeł :)