Ja sobie poradzę, jest super...

09:06:00

super


Nie zliczę chyba, ile razy w ciągu ostatnich tygodni wypowiedziałam te zdania. Mam wrażenie, że słowa: jest super i ja sobie poradzę na stałe weszły do mojego słownika. I bardzo dobrze! W końcu kto da sobie radę jak nie ja? No heloooołłłł...


Prawda jest taka, że coraz częściej łapię się na tym, iż primo gdzieś mi się zapodziała asertywność - spoko, dam radę, ogarnę i to, secundo przestałam prosić o pomoc innych. Nie żeby to była jakaś ujma czy coś. Ale po co mają widzieć, że jednak sobie nie radzę? 

MOTYWACJI MI NIE BRAKUJE


Odkąd Mąż postanowił rozwinąć skrzydła swej kariery w mieście seksu i biznesu (i - jak się ostatnio dowiedziałam bynajmniej nie od niego - również kokainy...), na mój biedny rudy łeb trochę spadło. Ale, ale.. nie żebym się skarżyła! Od zawsze bowiem do działania motywował mnie nadmiar obowiązków
nadmiar obowiązków

Kiedy tylko lista zadań do wykonania malała, robiłam się rozlazła jak guma w gaciach i do niczego nie potrafiłam się zabrać. No mameja pierwszej wody było mi na drugie imię jak nic. Mała wskazówka dla moich pracodawców (choć mam jednak nadzieję, że tego nie przeczytają) - chcecie bym była bardziej kreatywna, zawalcie mnie robotą. Serio serio. 

NIETRENOWANY UMYSŁ PRACUJE GORZEJ


Dlatego im więcej mam do roboty, tym jestem skuteczniejsza. Dopóki nie padnę i nie podeprę się ryjkiem o ziemię, co ma miejsce średnio raz w miesiącu i z pozoru tylko nie ma nic wspólnego z fazami księżyca ;) 
księżyc

Po kilku (od 5-7 :P) dniach zbieram się do kupy zwarta i gotowa na podbój świata. Spadkami nastroju zaś katuję mój ukochany blog i jeszcze ukochańszych czytelników - wszystkich razem i każdego z osobna.


KIEDY OPCJA "JEST SUPER" NIE DZIAŁA


Zdarzają się jednak i takie dni. Siedzę, ryczę i myślę o tym, jak bardzo jestem beznadziejna. Że za dużo sobie na łeb biorę, że do niczego się nie nadaję, że wszystkich zawodzę. Z pomocą przychodzi wówczas literatura - ostatnio bowiem wpadła mi w ręce "Ch***owa Pani Domu" Magdaleny Kostyszyn - cudowne remedium na smutki dla niezorganizowanych i rozmemłanych ;)
ch***owa pani domu

A przy okazji dyskusji na temat tejże lektury dowiedziałam się, że:
  • można odrzucić książkę po tytule
  • przekleństwa w życiu są ok, ale te w internecie i (o zgrozo na kartach książek) już nie
  • nie należy czytać takich pozycji
  • a jak już się je przeczyta, broń Thorze nie kłaść na półkę - co ludzie powiedzą?
  • jak już się położy jednak, trzeba szybko o nich zapomnieć

Ja wiem, że słowa dupa, ku*wa i ch*j są brzydkie. Ba, w niektórych kontekstach mogą być nawet obraźliwe. Ale serio? Serio serio? Serio, serio, serio? Noblista się w grobie przewraca...


Zaglądali do kufrów, zaglądali do waliz,
nie zajrzeli do dupy - tam miałem socjalizm*.

Spragnionych mocniejszych wyrazów odsyłam do lektury mniej popularnych wierszy Aleksandra Hrabiego Fredry. ChPD przy nim to pikuś. Pan Pikuś (a może Pani) ;)

Swoją drogą, tak mnie zafrapowałą kwestia swobody wypowiedzi i wulgaryzmów w literaturze polskiej i światowej (tej znanej i uznanej, że zapomniałam, iż czasem wcale super nie jest.

Ale może to i lepiej ;)

* Oczywiście Czesław Miłosz - kto rozpoznał, może się czuć usatysfakcjonowany ;)



You Might Also Like

0 komentarze

Dziękuję serdecznie, że mnie odwiedziłeś i zdecydowałeś się zostawić komentarz - Twoje zainteresowanie dodaje mi skrzydeł :)