Nadmiar wrażeń.

10:31:00

Od zawsze byłam przeciwniczką przeciążania dzieci. I nie, nie chodzi mi o obowiązki domowe ;) Tylko o przygotowanie ich do tzw. "wyścigu szczurów". 


Milion dodatkowych zajęć. 
Angielski, bo wszyscy się uczą.
Niemiecki, bo język wroga trzeba znać.
Hiszpański, bo modny.
Chiński, bo mało popularny.
Japoński, bo tak.

Dołóżmy jeszcze szermierkę, karatę (błąd zamierzony ;)), pianino, jazdę konną, może jakiś floret, szachy na myślenie i sztukę malowania witraży pędzlem, bo oryginalnie.

W związku z powyższym Potwory uczęszczały li i jedynie na angielski, a starszy na szachy, bo tak. Zamarzyły im się jednakowoż sztuki walki, o czym pisałam tutaj. Ok, skoro chcą i mogą.. why not?

Tyle tylko, że codziennie teraz słyszę.

- Ale było fajnie!
- Ja już nie chcę chodzić!
- Ale się super rzeczy nauczyliśmy!
- Ale w sumie to nie kupujmy stroju, bo ja nie jestem zdecydowany!
- A na karate zrobiliśmy super rzecz!
- Mamoo, nie wiem, czy się zdecyduję!
- Na judo nauczyłem się chodzić jak szympans, zobacz!
- Ale....

Niniejszym oświadczam, że jak ta huśtawka jeszcze trochę potrwa, to odwiozą mnie do Tworek. Bez biletu zwrotnego (może się w końcu wyśpię? i nikt nic ode mnie nie będzie chciał?).

Ps. Podejrzewam dość mocno, że ów dysonans poznawczy związany jest z plejstejszyn. Ale to tylko "niczym nieuzasadnione" podejrzenia ;) 



You Might Also Like

0 komentarze

Dziękuję serdecznie, że mnie odwiedziłeś i zdecydowałeś się zostawić komentarz - Twoje zainteresowanie dodaje mi skrzydeł :)