Z dzieckiem bez dziecka

08:55:00

Od dość dawna chodzi mi ten temat i w zasadzie nawet ten problem po głowie. I chyba nie tylko mi, bo pojawia się dość regularnie w sieci.

Wizerunek dziecka w internecie - jak pokazać? Czy pokazać? Jak w dobie cyberprzestępczości pokazywać i czy pokazywać swoje dzieci z całym dobrodziejstwem inwentarza? Jak będąc poniekąd fotografem dziecięcym nie ukazywać zdjęć własnych dzieci? A może właśnie pokazywać - w końcu są one naszą wizytówką, żywą reklamą, najlepszymi modelami.

Na jednym ze spotkań klubu fotograficznego uświadomiłam sobie, że tak naprawdę nie wiem, co dzieje się ze zdjęciami, które do sieci wrzucam. Kto, w jaki sposób i gdzie je przechowuje? Jak je można wykorzystać? Jakiej obróbce poddać? Na dysku kogo będą przetrzymywane? Może nikt się nigdy nimi nie zainteresuje. A może wręcz przeciwnie, ktoś bez mojej zgody będzie skrupulatnie przechowywał...

Z mojego bloga, stron internetowych, fejsbuka powoli znikają zdjęcia moich dzieci. Mam nadzieję, że z czasem uda mi się wyeliminować te foty całkowicie. Pewnie ucierpi na tym nieco projekt 52 - z drugiej strony, będzie to okazja do wykazania się większą kreatywnością. Jak pokazać, by nie pokazać?

Być może jest to takie trochę sieciowe samobójstwo. Ale primo nie jestem aż tak rozpoznawalna, by się tym przejmować. Secundo, zrozumiałam zbyt późno chyba, że to jest właściwy krok (dobrze, że w ogóle). Tertio - skoro mam opory przed wrzuceniem własnych zdjęć do sieci, zawsze muszę mieć pełen retusz, usunięte zmarszczki, podciągnięte zwisy, wyrzeźbione mięśnie i bógjedenwie co tam jeszcze, to dlaczego mam bez oporów wrzucać zdjęcia osób, które tak naprawdę nie mogą przeciwko temu zaprotestować?

Zdaję sobie sprawę, że nie usunę wszystkiego. To co w eter poszło żyje już  prawdopodobnie własnym życiem. Niemniej czuję, że ta decyzja jest dobra. Jest jedną z wielu.



You Might Also Like

0 komentarze

Dziękuję serdecznie, że mnie odwiedziłeś i zdecydowałeś się zostawić komentarz - Twoje zainteresowanie dodaje mi skrzydeł :)