Dialogi łazienkowe aka szantaż (nie)delikatnie ukryty

08:42:00

Zanabyłam drogą kupna jakiś czas temu spodnie tak zachwalane na moim ulubionym forum. Że super i w ogóle. A dla wysokich to już zwłaszcza. Skuszona dobrą ceną, uległam pokusie i tak oto trafiły do mnie któregoś pięknego dnia.

Z ciuchami mam tak, że niestety swoje odleżeć muszą. I choćbym ich nie wiadomo jak potrzebowała, to z reguły najpierw lądują w szafie, skąd zdziwiona odkopuję je po jakimś czasie z myślą "to ja coś takiego mam?" (tylko cicho, żeby się Mąż nie dowiedział ;) ).

Tym oto sposobem znalazłam spodnie akurat wtedy, kiedy wydawało mi się, że w szafie już nic do noszenia nie ma. Wciągnęłam z niemałym trudem na dupsko i patrzę przed lustrem jak leżą. Oczywiście jak to w komunie, nie da się w łazience przebywać samemu. Tym razem towarzyszył mi TYLKO jeden kot i jeden Potworek Młodszy, który nie omieszkał skomentować moich wygibasów (lustro mam jedno w domu, nad umywalką w łazience, naprawdę sztuką jest dostrzerzenie jak człowiek wygląda w SPODNIACH):

- Patrzysz czy musisz się odchudzać..? - zapytał z szatańskim uśmieszkiem.
- Yyyy, nieee - lekko mię zatchnęło - patrzę, jak spodnie leżą.
- Kupiłaś nowe?
- No tak.
- A kiedy? - inwigilował niczym ojciec :P
- Yyyy, jakiś czas temu.
- To czemu nie nosiłaś?
- ...
- A gdzie kupiłaś? - no na Boga! jest gorszy niż sb, cbś i wszystkie inne służby razem wzięte.
- W internecie.
- Aha... to teraz chodź zobaczymy, ile kosztuje mój zestaw LEGO!

Przeczuwam, że była to delikatnie zaowalowana forma szantażu... "chodź, chodź, bo jak nie to powiem.." ;)



You Might Also Like

0 komentarze

Dziękuję serdecznie, że mnie odwiedziłeś i zdecydowałeś się zostawić komentarz - Twoje zainteresowanie dodaje mi skrzydeł :)