Poczytaj mi, mamo!
08:12:00Wieczór. Niby nie bardzo późny, ale jednak wieczór. Pora, kiedy człowiek pada na pysk po całodziennej gonitwie, a jednak chciałby jeszcze zrobić coś dla siebie. Mój wniosek o wydłużenie doby był całkiem szczery ;)
Brak mi ostatnio czasu nawet na to, co by się w tyłek podrapać (uprasza się o nieskładanie propozycji w tym temacie :P ), a ciągle wynajduję sobie nowe zajęcia.
Anyway... wieczór. Potworek mniejszy względnie czysty, wymoczony, ubrany w piżamę pamiętającą zeszłe stulecie chyba (wiadomo, z dzieci na dzieci aż się rozleci), leży w łóżku. Z łazienki dobiegają odgłosy ablucji Potwora większego.
Zbliżam się na palcach do odtwarzacza płyt, by pójść na łatwiznę i prosić Annę, Mariana lub Artura, by poczytali moim dzieciom w zastępstwie, gdy słyszę:
- Poczytasz mi tę książkę co ostatnio?
[O nie, nie, nie, nie, nieeeeee, nieeee!]
- Oczywiście, Kochanie. Został nam chyba jeden rozdział.
Siadam i czytam. 10 minut, piętnaście, dwadzieścia. Oczy Potworka robią się mętne, łapki ciężkie, ale dzielnie walczy ze sobą słuchając.
- Koniec - docieram do ostatniej strony.
- Jeszcze nie!
- Ależ tak, zobacz to był ostatni rozdział.
- Chcę więcej.
- Ale już nie ma.
- No to musisz napisać dalszy ciąg!
Ano muszę :) Tylko wyskrobię parę minut, pewnie nocą. W końcu nie mogę zawieść najwierniejszego czytelnika.
0 komentarze
Dziękuję serdecznie, że mnie odwiedziłeś i zdecydowałeś się zostawić komentarz - Twoje zainteresowanie dodaje mi skrzydeł :)