Nieprzystosowani vol. 1

08:30:00

Swoją przygodę z bieganiem zaczęłam nieco ponad 2 lata temu.


Nie porzuciłam jej, co samo w sobie jest cudem, biorąc pod uwagę, że startowałam z zadyszką po przebiegniętych dwustu metrach ;) Były momenty przestojów, kiedy całą swoją uwagę koncentrowałam na Shaunie i jego morderczych codziennych treningach.

Cykle z Shaunem dobiegły jednak końca, a ja wróciłam do mniej więcej regularnego biegania. Niemniej ostatnio przechodzę jakis regres - przebiegnięcie 5 km urasta do rangi zadania nie do wykonania. Gdzie te czasy, kiedy biegałam i 10 i 15 km? Ale jak to mówią, czasem trzeba zrobić krok wstecz, by móc pójść do przodu. Wierzę, że tak jest i tym razem.

Nie o tym jednak miał być ten post. W niedzielę w Poznaniu i okolicach odbywają się przynajmniej trzy imprezy biegowe. Informacje o nich bombardują zewsząd. Tysiące zapisanych, najwyższa rangą impreza, największa zabawa - to tylko niektóre z haseł, które atakują codziennie, niemal z lodówki wyłażąc.

Jakiś czas temu przełamałam swoją niechęć do biegania w tłumie (już samo bieganie w ekipie dwuosobowej było dla mnie problemem) i dałam się namówić na Biegam bo lubię lasy. Przyznam, że było fajnie. Impreza kameralna, widoki piękne, atmosfera świetna. Obiecałam sobie, że zrealizuję cały czterobiegowy cykl.

Z czasem jednak okazało się, że:

- w tym samym dniu startuje bieg w rodzimej gminie, w którym chętnie wzięłabym udział, gdyby nie... (o tym za chwilę)
- impreza przestała być tak kameralna: pobiliśmy rekord chętnych, coraz więcej osób się zapisuje, zapisz się też
- logistyka lekko siadła i trzeba by było coś z Potworkami zrobić, a nie bardzo jest co
- Syn Starszy akurat w terminie biegów ma pokaz karate - trzeba być

Kombinując jak koń pod górę znalazłam rozwiązania wszystkich punktów. I opiekę nad Potworami, i pokaz ogarnęłam, i nawet decyzję o tym, który bieg podjęłam... 

A potem naszły mię, istotę bardzo aspołeczną, wątpliwosci: czy na pewno bawi mnie bieganie w tłumie (niemal tysięcznym) spoconych współbiegaczy? No niekoniecznie. Czy chcę brać udział w wyścigu szczurów, by wygrać talon na balon? No nie. Czy mi zależy, by tam właśnie być i mierzyć się z innymi? I tak nie mam szans z moim świńskim truchtem.

Widzę sens biegów charytatywnych - opłata startowa idzie na konkretny cel. Jestem jak najbardziej za. 

Ale za Chiny mniej lub bardziej Ludowe nie widzę sensu brania udziału w biegu, bo to bardzo prestiżowa impreza, bo prawie 1000 osób się zapisało, bo musisz. 

Otóż wcale nie muszę :P Mogę chcieć. 

I już żałuję, że w BBL udziału nie wezmę tym razem (może w edycji jesiennej się uda - łatwiejsza trasa w końcu :P). Pójdę pokibicować Synu Starszemu. I też będę się dobrze bawić. A wieczorem zbiorę zabawki i pobiegam po polu. Sama. Tylko ja, las i ptaków śpiew, o!

Przynajmniej nikt mi nie będzie deptał po piętach i nad uchem sapał. Sama sobie posapię :P



You Might Also Like

0 komentarze

Dziękuję serdecznie, że mnie odwiedziłeś i zdecydowałeś się zostawić komentarz - Twoje zainteresowanie dodaje mi skrzydeł :)