Zapętleni aka jak żyć?

08:17:00

Tytuł posta nieprzypadkowy - miał być "Zaplątani", ale kojarzy mi się z jakąś bajką, a to zupełnie nie w tym klimacie.

Czasem się człowiek tak zapętli, że zaczyna własny ogon gonić.

Nic nie jest wystarczająco dobrze zrobione.
Niczego nie da się osiągnąć niewielkim nakładem sił (to akurat nie nowość).

Wszyscy ciągle czegoś chcą i tylko trzeba ich oczekiwania spełniać :P
(a to herbaty, a to kanapki, a to słodyczy, a to bajki - no codziennie trzeba podejmować życiowe decyzje i podejmować akcje, na które niekoniecznie ma się akurat ochotę).

Mam wrażenie, że ostatnio stanęłam w miejscu ze wszystkim.
O ile nie cofnęłam się o kilka kroków (choć to by było katastrofą, zwłaszcza jeśli do punktu wyjścia).
Nie mogę ruszyć do przodu.
Nie widzę progresu.
Powoli przestaję widzieć sens.

Siadłam w niedzielę wieczorem do kompa, by zgrać zdjęcia robione w doborowym towarzystwie w łikend i rozpocząć proces postprodukcji. Szło mi do tego stopnia jak po grudzie, że spać poszłam wściekła, a cały następny dzień był do bani.

By zniwelować efekt "dobaniowości" ruszyłam cztery litery na obchód włości świńskim truchtem. Nie dość, że kondycja zdechła (a paliwa zabrakło), to jeszcze świnia gps oszukiwał jak się dało, a aplikacja wieszała się co chwilę pauzując z wysiłkiem wyciśnięte kroki.

Na koniec telefon odmówił posłuszeństwa i nie pomógł mu nawet lot koszący w kierunku ściany.
A wręcz zaszkodził.

I jak tu żyć, drogie Bravo, jak żyć?

Mam nadzieję, że moja pętla powoli dobiega końca i będę mogła rozpocząć nowe okrążenie - liczę na to, że będzie bardziej udane, bo jak tak dalej pójdzie to nawet urlop nie pomoże.

Nic nie pomoże.

Ino harakiri ;)

Tudzież inne seppuku :P



You Might Also Like

0 komentarze

Dziękuję serdecznie, że mnie odwiedziłeś i zdecydowałeś się zostawić komentarz - Twoje zainteresowanie dodaje mi skrzydeł :)