Zimny (wy)chów

08:31:00

Jestem zwolennikiem zimnego chowu.

Nie robię tragedii, kiedy syn jeden czy drugi pójdzie na dwór bez czapki, albo zapomni kurtki. W rajstopkach/kalesonach zimą też rzadko latają. W końcu mrozów trzaskających to już dawno u nas nie było.

Dlatego też, kiedy Potwór Mniejszy wytchnął wczoraj z zaparowanej łazienki (plus minus 25 stopni) i latał po domu boso, nie zrobiło to na mnie wrażenia (choć zdaniem pani nefrolog powinno, no ale we wszystkim należy zachować umiar).

Kiedy jednak zaczął łazić w tę i z powrotem z łóżka do saloonu z hasłem "nudzi mi się", letko mię zirytował. Godzina 21 naprawdę nie jest dobrą godziną na łażące Potwory.

Starając się go pozbyć w miarę delikatnie poleciłam sprawdzić, co u patyczaka. Czy aby chłopak ciepło ma, czy mu wody nie brakuje. Wyjaśniłam przy okazji, że patyczak zmarznąć żadną miarą nie powinien, bo mu to zaszkodzi. Śmiertelnie.

Zdaje się, że Syn Młodszy za bardzo sobie to do serca wziął. Tuż przed północą bowiem poszłam sprawdzić, czy progenitura aby żywa, bez bezdechu, przykryta jak należy, nie rozkopana...

W pokoju Potworów zastałam saunę! Kaloryfer rozkręcony na maxa, okno szczelnie zamknięte. Ani chybi dzieło Potworka - wziął sobie do serca, oj wziął.
Dogrzewa patyczaka!

Rano sprawdzaliśmy, czy aby go nie usmażył w tym solarium ;)



You Might Also Like

0 komentarze

Dziękuję serdecznie, że mnie odwiedziłeś i zdecydowałeś się zostawić komentarz - Twoje zainteresowanie dodaje mi skrzydeł :)